Ciężko w opowieściach świąteczno - wigilijnych znaleźć powiew świeżości w czytanej historii, zazwyczaj wiemy czego się spodziewać i po to też sięgamy po takie świąteczne umoralniające pozycje. Tym razem jednak przyszła pora na zupełnie nowe spojrzenie na święta a wszystko za sprawą Christophera Moorea.
Jak może się rozwinąć historia, która swoje prawdziwe rozpoczęcie ma w chwili, gdy mały chłopiec widzi mikołaja zabijanego łopatą i przerażony, że świąt nie będzie chce by ten Mikołaj ożył, a wszystkiemu przygląda się anioł zesłany, by sprawił, że spełni się przepisowo przydzielony cud? A to dopiero sam początek całej dawki czarnego humoru, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć czytając Najgłupszego Anioła!
Opowieść zaskakuje nas ciętymi komentarzami obrazującymi przed-świąteczną rzeczywistość małego kalifornijskiego miasteczka. Spotykamy się bowiem z bohaterami książki w kilka dni przed Bożym Narodzeniem i przyglądamy ich przygotowaniom do tego, jakże wyczekiwanego przez nich, wydarzenia. Niby wszystko klasycznie, przygotowania do świąt, kupowanie choinek i wszystkie inne przed świąteczne zabiegi. Nagle jesteśmy zaskoczeni rozwojem wydarzeń wyjętym chyba ze wszystkich możliwych paradoksalnych wyobrażeń ludzi na temat tego co to mogłoby się wydarzyć w święta i złączonych w jedną całość - tak właśnie można by opisać książkę Najgłupszy Anioł dodając jeszcze niepowtarzalne urozmaicenia Moorea przyprawiające te wyobrażenia w swoje, specyficzne poczucie humoru i cięty żart.
Absurdy sytuacyjne, niewiarygodnie rozwijająca się akcja w zupełnie nie przewidzianym przez nas kierunku daje książce ogromną siłę przebicia. Nic dziwnego, że Moorea okrzyknięto jednym chórem za odkrycie, którego nie można przeoczyć. Najlepsze w jego pisaniu jest to, że mówi i komentuje rzeczywistość w sposób o jakiej większość nas myśli, ale się do tego głośno nie przyznaje. Elementy fantastyczne w książce dodają tylko jej smaku i zwiększają poziom zupełnej absurdalności opowieści o Najgłupszym Aniele jednocześnie zwracając uwagę na komizm naszego codziennego życia.
Mimo ogromnej dawki ciągu paradoksalnych wydarzeń bardzo lekko czyta się tą pozycję Moorea, humor, żarty sytuacyjne mimo swej niewyobrażalności nie są wymuszone, nie mamy wrażenie że ktoś stara się nas na siłę rozśmieszyć. Wręcz przeciwnie, czujemy to podniecenie kolejnego udanego przelania na papier nierealnego, pozornie, pomysłu.
Gorąco polecam, a sama jak najszybciej sięgam po kolejne historie Christophera
Moorea!
recenzja, cytaty z, świat książki, recenzja książki, recenzje, najlepsze książki, cytaty książek, artykuły, felieton, czytanie, fragmenty, recenzji
1 komentarze:
Akurat czytam "Ssij, mała, ssij" Christophera.
Uwielbiam książki Moora.
Ma świetne poczucie humoru w swoich powieściach.
Prześlij komentarz