Bardzo łatwo jest powiedzieć, że mamy prawo decydować o własnym życiu bądź też, że nie go nie mamy. Na każdy z tych poglądów znajdziemy argumenty, przemówią one do nas i wyrobi może nawet swoje własne niepodważalne zdanie na temat samobójstwa i eutanazji.
I wówczas pojawi się sytuacja, która nami zachwieje, zbije nas z tropu, zakpi z naszych przekonań.
Człowiek ma wolną wolę, decyduje o tym, jak potoczy się jego życie. Sam wybiera swój los, każdego dnia dokonuje wyboru. Niezależnie od tego, jak bardzo zależni czujemy się w życiu zawsze mamy wybór, to coś czego nie możemy się wyprzeć. Możemy cierpieć, ale sami decydujemy jaką postać to cierpienie przybierze, jak wpłynie na nas samych.
Jeśli jesteśmy wolnymi ludźmi, jeżeli mamy wolną wolę dlaczego nie możemy decydować o własnej śmierci? W Polsce z pewnością wystarczającym powodem ku temu byłyby względu religijne i w całym szumie, jaki powstałby wokół samego pojawienia się tematu decydowania człowieka o swojej śmierci zapomniałoby się, pominęło najistotniejsze.
Świat zamarł w odpowiedzi na decyzję Hannah, 13 letniej dziewczynki, która nie decydując się na przeszczep serca, odmawiając jego przyjęcia, skazała siebie samą na pewną śmierć. Nie odebrała sobie życia, nie jest to teoretycznie samobójstwo, ale w rzeczywistośći Ona zdecydowała się na śmierć. Nie podjęła tej decyzji jako rozkapryszone dziecko. Od 5 roku życia widzi tylko szpitalne ściany, czuje tylko ból, a lekarze nie przynoszą jej właściwie żadnych dobrych informacji. Ostra odmiana białaczki, ciężka wada serca. Przeszczep, którego odmówiła przyjęcia miał jedynie 10 procent szans na przyjęcie się, tylko 10 szans na przeżycie. Czy obliczu 10 procentowej szansy na życie można mieć prawo do niepodejmowania tego ryzyka, do niewystawiania się na kolejne cierpienia?
Ciężko wyobraźic sobie ból dopóki samemu się go nie poczuje. Spróbujmy więc wyobraźić sobie przez jaki ogrom cierpienia przeszła Hannah i jej rodzina podejmując całkiem świadomie decyzję o śmierci. Czy lepiej chcieć żyć za wszelką cenę i umrzeć w zimnej szpitalnej sali, czy pogodzić się z losem, oddać się śmierci i czekać na nią w ciepłym rodzinnym domu pełnym miłości?
Wielu powie, że 10 procent to dużo, to szansa na życie, a nigdy przecież nie wolno się poddawać. Jednak ja rozumiem niemoc, bezsilność i zrezygnowanie, jaki pojawiło się w tej dziewczynce. Podziwiam ją za to, że potrafi tak świadomie podejść do swojego życia, że rozumie, jak wiele nic nie dającego cierpienia mogłoby jeszcze na nią czekać.
Nie potępiam, nie krzyczę, że tak nie wolno. Mam jednak łzy w oczach, bo nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak wyjątkowi ludzie od nas odchodzą.
Podobało Ci się? Skłoniło do refleksji, zachowałeś coś dla siebie ? Powiedz mi o tym, zostaw po sobie ślad...
recenzja, cytaty z, świat książki, recenzja książki, recenzje, najlepsze książki, cytaty książek, artykuły, felieton, czytanie, fragmenty, recenzji
1 komentarze:
No coz, dziewczynka jak dziewczynka, moze i jest dojrzala. Ale nie rozumiem rodzicow, ktorzy zaakceptowali jej decyzje. Ja jako matka walczylabym do konca i wierzyla, ze moze zdarzyc sie cud. A jesli tak by sie nie stalo, to przynajmniej po jej odejsciu wiedzialabym, ze zrobilam wszystko co bylo w mojej mocy. Nie byloby mysli, ze moze jednak, gdybysmy podjeli to ryzyko, to ona bylaby tutaj z nami. Mimo tego, ze musieliby jeszcze troche pocierpiec, jeszcze troche sie pomeczyc. Kazdy w zyciu dzwiga swoj krzyz. Owszem, mozna polemizowac, ze szanse sa minimalne, ze moga pojawic sie skutki uboczne. Ale czy naprawde myslicie, ze te ostatnie miesiace spedzone w domu z rodzina beda takie cieple i radosne? Na pewno nie w odliczaniu pozostalych dni i w tym oczekiwaniu na smierc.
Prześlij komentarz