„Mam 32 lata. W styczniu dowiedziałem się, że jestem w ciąży. Oto mój dziennik.
Dziennik ciężarowca to bezpretensjonalny, zabawny i ogromnie sympatyczny zapis przeżyć trzydziestolatka, który ma zostać ojcem. A ponieważ ciąża dawno już przestała być sprawą wyłącznie kobiecą, nowoczesny tata towarzyszy swojemu dziecku i jego mamie od samego początku: od niebieskiej kreski na teście ciążowym, pierwszego USG, pierwszych życzeń na Dzień Dziecka składanych brzuchowi. Nowa sytuacja to oczywiście nowe problemy: Ile powinien przytyć facet w ciąży? Jak wygrać w męskim konkursie wiedzy o laktacji?
Kto powinien chodzić do szkoły rodzenia? Okazuje się, że niełatwo odnaleźć się w nowej roli, nie stracić głowy w gąszczu medycznych zaleceń, dobrych rad i w gmatwaninie nieoswojonych jeszcze uczuć żony i własnych. Publikowane w Internecie oraz na łamach „Wysokich Obcasów” kolejne odcinki Dziennika ciężarowca cieszyły się ogromnym powodzeniem czytelniczek i czytelników, którzy znajdowali w nich jedyne w swoim rodzaju świadectwo męskiego dojrzewania do partnerstwa, odpowiedzialności i do całkiem nowej miłości.

"Dzień szesnasty 

Dziś wielki dzień - pierwsze USG. Kaśka od rana ma mdłości.

- Nic mi nie smakuje. Na nic nie mam ochoty - marudzi i zjada kaszę.

Wychodzę do pracy. Umówieni jesteśmy tak, że ona idzie do lekarza i czeka na USG. Jak będzie wiedziała, kiedy wchodzi, to wysyła do mnie SMS-a i przyjeżdżam.

Telefon wsadziłem do kieszeni portek, żeby nie przegapić, gdy zacznie wibrować, i poszedłem do pracy. Koło 15 dzwoni telefon.

- Byłam. Widziałam - obwieszcza Kaśka.

- I co? I co? - pytam, trochę mi smutno, że mnie nie uprzedziła.

- Twoje dziecko ma pięć milimetrów. I serce mu już bije - opowiada Kaśka. A potem dodaje, że się nie popłakała, to znaczy nie w gabinecie, ale dopiero jak wyszła.

- Mały jak groszek - mówi koleżanka z pracy, która widocznie podsłuchała.

- Groszek! Jaki groszek? - myślę. Żaden groszek, tylko mój syn albo córka. Raczej córka, bo jakby był syn, to widać by było siurka.

- Jakiego siurka? On jest mały jak groszek! - mówi Kaśka, gdy wracam do domu.

- U nas w rodzinie takie są proporcje. Jak groszek ma pięć milimetrów, to siurek powinien mieć trzy - mówię i uśmiecham się szeroko. Kaśka pokazuje mi zdjęcie z USG: szare tło, w środku biała nieregularna plama, a w tej plamie, tuż przy ściance, czarna kropka oznaczona dwoma krzyżykami.

- To twoje dziecko - mówi Kaśka i wskazuje kropkę między krzyżykami."

Dzień trzydziesty drugi 

Jedziemy po meble. Za kilka dni zmieniamy mieszkanie i musimy sobie parę rzeczy kupić. Przede wszystkim łóżko. Ma być ogromne. Znajoma nam powiedziała, że jak się urodzi dziecko, to przez jakiś czas na pewno będzie z nami spało. I ponoć takie dziecko zajmuje mnóstwo miejsca.

Rozkłada się i tyle. I nijak go nie ściśniesz. Dziecko jest jak jamnik, i tak postawi na swoim.

No to wybieramy największe. 180 na 200 centymetrów. Testujemy materac. W porządku. Twardy i ogromny. Dzwoni telefon.

- Co robisz? - pyta kolega, któremu niedawno urodził się synek.

- Kupuję łóżko - mówię.

- To kup sobie duże i korzystaj, póki możesz - on na to.

- Jak to? - pytam, bo nie wiem, o co chodzi.

- Bo już niedługo z seksu nici.

- Chyba żartujesz? - mówię i dodaję, że tak seksownie to Kaśka jeszcze nie wyglądała. Nabrała trochę ciała, trochę się zaokrągliła i wygląda jak jakaś rzeźba grecka. - Dlaczego ty mnie straszysz? - pytam.

Patrzę na Kaśkę, ona na mnie. Wyraźnie zainteresowała ją moja rozmowa.

- To znaczy, że wy nic? - pytam cichutko.

- To jak sobie radzisz?

- Na ręcznym jadę - on na to.

To takie buty! A ja wielkie łóżko kupuję! Dla kogo? Dla dziecka?



Dzień czterdziesty

Idziemy na ślub kolegi. Kupujemy kwiatki i pędzimy, żeby się nie spóźnić. Mnóstwo ludzi, pan młody w fioletowym garniaku, panna młoda jakby się urwała z sesji w magazynie

mody. Delikatny brzuszek rysuje się pod suknią.

- Ja też tak będę miała - mówi Kaśka. I dodaje, że pewnie wielu naszych gości pomyśli, że nasz ślub to ze względu na ciążę.

- Ale przecież wiemy, że tak nie jest - mówię. Ślub zaplanowaliśmy wcześniej, a wyszło, jak wyszło. Kapela przygrywa, para młodych wychodzi. A my siadamy na ich krzesłach i sprawdzamy, jak to może być z nami.

- Na szczęście nie widać, co się dzieje z tyłu - mówię - nawet jak strzelę gafę, to mam szansę jej nie zauważyć.

Kaśka jest przejęta. I już wchodzą nowi. Młody niczego sobie, garnitur czarny i muszka, a panna...

- Ona też ma brzuszek - mówię.

- No właśnie, kurde, widzisz, jak to jest. Czytałam, że ciąża jest przyczyną ponad połowy ślubów - mówi Kaśka i widzę, że jej trochę przykro, że ona ma tak jak większość '





Dziennik Ciężarowca możesz jest dostępny w Księgarni Szelestu Stron w promocyjnej cenie! 

dodajdo.com

0 komentarze:

Copyright © 2008 - Szelest Stron - is proudly powered by Blogger
Blogger Template