Czy można sobie pozwolić na lustrzanki klasy Canon lub Nikon w dobie kryzysu?

Reklama Na Blogach

Niezależnie od tego, czy Premier Finansów ogłosi, że skończył się w Polsce kryzys czy nie nadal dla wielu z nas zakup sprzętu takiego jak lustrzanki jest poważnym wydatkiem i wymaga sporego przemyślenia. 



Sama przymierzając się do kupna takiego aparatu byłam nieco oszołomiona cenami, jakie miały lustrzanki w popularnych marketach. Pewnie miał na to wpływ też fakt, że szukałam lustrzanki wśród marek Canon i Nikon. Zastanowiło mnie wówczas jak może wyglądać cenowo rynek lustrzanek w internecie. 


Przyznam się, że nie korzystałam nigdy z portalu Skąpiec.pl choć wiele o nim słyszałam jednak sprawdzenie cen aparatów fotograficznych było moją pierwszą z nim stycznością. 
Na samym początku po wpisaniu słowa kluczowego wyświetliły mi się lustrzanki chyba wszystkich firm świata Porównanie cen lustrzanek wszystkich modeli
Oczywiście portal jest dość intuicyjny więc łatwo mogłam znaleźć porównania cen dokładnie tych marek lustrzanek, których szukałam w sklepach:




Co ukazuje się naszym oczom przy takim porównaniu? Nie tylko bardzo duże różnice pomiędzy cenami tych samych modeli w różnych internetowych sklepach, ale też znaczna różnica w cenie w stosunku do cen w sklepach stacjonaranych, oczywiście z korzyścią dla nas, kupujących. 


Różnica w cenie rzędu 500 czy nawet i 1000 złotych naprawdę robi wrażenie. Często tak duża różnica może decydować o tym, czy możemy pozwolić sobie na zakup danego produktu. Jeśli dzięki takiej różnicy w cenie będziemy mogli pozwolić sobie na "sprzęt" klasy Canon lub Nikon sklepy internetowe okazują się prawdziwym wybawieniem właśnie dla osób chcących mieć lustrzankę dobrej klasy, ale też i w dobrej cenie. 


Warto więc sprawdzić ceny i przekonać się do internetowych zakupów. 
Oczywiście z zachowaniem wszystkich procedur sprawdzających wiarygodność danego sklepu przez dokonaniem zakupu w nim, ale tutaj już konkretniej odsyłam do innego mojego tekstu o bezpieczeństwie robienia zakupów w Internecie Jak bezpiecznie robić zakupy w Internecie

dodajdo.com

Nowa era reklamy w Polsce - Kampania Garniera na Pałacu Kultury w Warszawie

Reklama Na Blogach

Na najbliższych kilka tygodni jeden z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Polsce zmienił nieco swoje oblicze, a wszystko to za sprawą kampanii marki Garnier. 


Pałac Kultury jest teraz podświetlony z 4 stron na zielono, a na głównej fasadzie co kilka minut wyświetlany jest reklamowy film i logo Garniera. 
10 października o 20.30 miejsce miała wielka inaugunacja kampanii z pokazem sztucznych ogni. 


Czy nadszedł czas na nowy sposób reklamowania się? Być może jest to znak, że Polacy przyzwyczaili się do standardowych kampanii reklamowych i trzeba nowych sposobów, by zwrócić ich uwagę. Efekty z pewnością mogą być zaskakujące. Poczekamy, zobaczymy. 








dodajdo.com

Komu zależy na grypowej panice?

Przez ostatnie dwa dni bombardowani jesteśmy "aferą" w sprawie pandemii grypy AH1N1 i braku szczepionek przeciwko niej w Polsce. 

Dzisiejsza i wczorajsza cała ramówka tvn24 poświęcona była temu właśnie tematowi. Biorąc pod uwagę, że zachorowanie na tą odmianę grypy w Polsce jest wręcz śladowe, a grypa sezonowa dopadła już większość Polski rozdmuchiwanie "problemu" grypy AH1N1 jest co najmniej dziwne...

4 listopada, wieczorem mieliśmy okazję obejrzeć program Pani Olejnik, w której ni mniej, ni więcej prowadząca skompromitowała się w rozmowie z Panią Minister Kopacz, do tego stopnia, że stała się ta rozmowa obiektem powszechnych żartów środowiska Internautów http://www.wykop.pl/link/255664/tvn-robi-propagande-szczepionek-przeciwko-grypie-w-polsce

Jak dla mnie argumenty Pani Kopacz brzmią dość sensownie - nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy kupować szczepionkę, za którą firmą ją produkująca nie chce wziąć odpowiedzialności, tylko dlatego że WHO ogłosiło pandemię grypy, która jest mniej niebezpieczna od gryp sezonowych. W obliczu tych faktów zachowanie tvn24, które poświęca praktycznie całe dwa dni swojej ramówki ciężko nie nazwać mianem rozpowszechniania paniki. 

Jaki cel ma wprowadzenie w widzach takiego poczucia strachu i komu tak właściwie zależy na tych szczepionkach?
Czy dziennikarze nie powinni zamiast podniecania paniki wśród narodu sprawdzać wiarygodność leku, który miałby być masowo, a nawet i przymusowo w odniesieniu do tzw grup ryzyka, podawany? 
Czy dziennikarze nie powinni sprawdzać koncernów farmaceutycznych, porównywać danych, sprawdzić na przykład informację o przypadkach zgonów po podaniu szczepionki na wirusa AH1N1?!

Zamiast tego mamy poszukiwanie przez nich argumentów przeciwko dezycji Minister Kopacz, jakby działali oni w zamierzonym z góry celu. 5 listopada mogliśmy obejrzeć rozmowę, w której to dziennikarka tvn24 próbując oczywiście ośmieszyć i zmniejszyć wagę słów Minister Kopacz z wieczornego wystąpienia u Pani Olejnik, wypowiada się niemal jako ekspert na temat 4 fazy badań szczepionki, których wyników Minister Kopacz nie może otrzymać od firm farmaceutycznych.
I co się okazuje? A okazuje się, że dziennikarze tvn24 mają o wiele większą wiedzę na temat wirusologii niż Minister Kopacz i cały sztab lekarzy i wirusologów przy Ministerstwie Zdrowie pracujących. Po co więc nam lekarze, specjaliści, profesorzy z tego zakresu? Dziennikarza dowie się wszystkiego i potem objaśni narodowi niekompetencję całego Ministerstwa. 

"Łykacie to"?  Osobiście liczyłam na rozwój dziennikarstwa śledczego w Polsce, nie dziennikarstwa czyhającegoc na sensację, podsycającego je i nawet tworzącego panikę. 



dodajdo.com


Powszechnie panuje pogląd, że pośpiech Dnia Wszystkich Świętych nie sprzyja refleksji.

Osobiście spotkałam się z dwiema postawami.


Cześć jest tak zaaferowana samym poczuciem obowiązku i jakiegoś przymusu, dla którego muszą umyć grób, muszą kupić tyle i tyle kwiatów i muszą być tyle i tyle razy na cmentarzu, że zapominają w nawale tych czynności o samym sensie Dnia Wszystkich Świętych. 
Górę tutaj bierze niestety czysta komercja, jaka została zrobiona z tego święta - znicz, kwiatek, wiązanka, do domu i wieczorem znowu znicz, kwiatek, wiązanka. 


Są też jednak przypadki, w których bardzo wyraźnie widać jak ten dzień wpływa na odwiedzających groby, szczególnie gdy spotka się na cmentarzu dawno nie widzianą rodzinę - zaczyna się wspominanie tych, którzy już od nas odeszli, czasem nawet łezka się w oku zakręci i wtedy naprawdę widać, że to święto ma głębszy sens. 




Pewnie więc biorąc pod uwagę ogół może być różnie. Bieg ze cmentarza na cmentarz u jednych może przyćmić ideę tego dnia i zdominuje go obowiązek zapalenia świeczek zamiast skupienia się na sensie ich zapalania.
Byłabym tutaj przeciwna jakiemukolwiek generalizowaniu i sprowadzaniu tematu do jednej przeważającej postawy Polaków 1. listopada.  


Generalnie jednak sam scenariusz Dnia Wszystkich Świętych jest zazwyczaj ten sam - zbliża się 1. listopada, wyruszamy na swoje groby. Niektórym z nas wystarczy krótki spacer, by znaleźć się w miejscu, gdzie będą wspominać tych, którzy odeszli. Inni będą musieli przejechać pół Polski, by przy miejscach pochówku swych bliskich się znaleźć. Niektórym towarzyszyć będzie pewna refleksja, zastanowienie nad życiem i jego sensem, nad śmiercią, niektórzy skupią się na pośpiesznych "objechaniu" wszystkich cmentarzy, na których spoczywają ich bliscy.


Być może właśnie to spowoduje, że jadąc w w tej zadumie, pośpiechu, rostargnieniu, w tym zamyśleniu popełnimy jakiś błąd.
Zrobimy jakiś manerw za szybko, za wolno, zapatrzymy się lub wyprzedzimy w niedozwolonym miejscu... Wtedy pozostanie po nas już tylko przydrożny krzyż, przypominający pozostałym jak kruche jest życie.

Memento mori

O tym, że śmierć jest bezlitosna, zaskakująca i nieprzekupna wiemy doskonale. Jak jednak nazwać tą, która przychodzi po nas w Święto Zmarłych? Ironiczna, złośliwa, gardząca naszymi rytuałami wspominania tych, których już zabrała.... Tak, jakby chciała jasno dać do zrozumienia nam wszystkim, że my też umrzemy, będziemy na miejscu tych którzych wspominamy. A stać może się to w każej chwili, nie ma żadnej taryfy ulgowej.

Może więc lepiej zastanowić się czy Polacy nie za bardzo własnie pogrążają się w zadumie. Bądź czy nie przemawia w nich zbyt mocno poczucie obowiązku odwiedzenia wszystkich grobów swojej rodziny jednego dnia doprowadzając do tego, że czasem zapominają na drodze o rozsądku. 

Uważajmy więc 1. listopada szczególnie na drogach, niezależnie od tego jak bardzo będzie nam się śpieszyć pomyślmy o tych, którzy odeszli, o tym jak łatwo czasem jest stracić życie i zdejmijmy nogę z gazu. 


A czym dla Was jest Dzień Wszystkich Świętych? Obowiązkiem czy dniem, w którym skupiamy swoje myśli na tych, którzy odeszli?

dodajdo.com

Spotykają się, zakochują, zaczynają planować wspólne życie. Przez kilka pierwszych miesięcy, a nawet lat rzeczywiście jest jak w bajce, a czasem już od początku coś szwankuje. W pewnym momencie ich wspólnego życia przychodzi do tej najtrudniejszej decyzji - pora się rozstać. 


Wiadomo, że rozwód bardzo silnie odbija się  na osobach najbardziej zainteresowanych, czyli tych właśnie rozwodzących się. Nie zapominajmy jednak o tym, że do związku, małżeństwa dwojga ludzi zaangażowana została ich rodzina, znajomi i przyjaciele. Przy rozwodzie zostaje zniszczony nie tylko więc związek tych dwojga ludzi, ale cała nić stworzonych przez nich znajomości, przyjaźni. 

Czy jest to czynnik, który powinien powstrzymać osoby rozwodzące się od podjęcia ostatecznej decyzji? 
Z pewnością nie, to oni musieliby żyć w związku, który im nie odpowiada, nie ich rodzina czy przyjaciele. Warto jednak zastanowić się głębiej na tym problemem, być może nawet spróbować wspólnie ze współmałżonkiem ustalić zasady, które sprawią, że nasze dotychczasowe przyjaźnie nie skończą się wraz z decyzją o rozwodzie. Nie jest to łatwe i wymaga dużej dojrzałości od byłych małżonków, chęci rozstania się w zgodzie i nie nagabywania na swoją stronę dotychczasowych wspólnych przyjaciół. 

Konieczna jest tutaj również odpowiednia postawa samych przyjaciół i rodziny, jeśli przyjaźń jest wieloletnia nie warto jej niszczyć przez wtrącanie się w rozwód swoich przyjaciół. Rozwód jest z pewnością ciężkim przeżyciem zarówno dla samych rozwodzących się, rzutuje też na ich otoczenie. 
Pewnie dlatego poza rozpadem małżeństwa dochodzi często do zerwania wielu przyjaźni czy znajomości. Nie tylko dla rozwodników jest to stres, ich otoczenie często nie wie jak odnaleźć się w tej sytuacji i często wynikają z tego niestety same problemy. 

Nie ulegajmy więc korcącej nas potrzebie opowiedzenia się za jedną ze stron, po prostu bądźmy przy naszych przyjaciołach i jeśli już mamy się do czegokolwiek wtrącać to najlepiej chyba zadbać, żeby z małżeństwa, które się rozpadło mogła narodzić się przyjaźń. 
Życie pokazuje, że w pewnych sytuacjach jest to możliwe. Wystarczy tylko chcieć.


dodajdo.com

Podziwiam współlokatorów...

...poważnie!

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest dzielić mieszkanie, pokój z obcymi osobami. 
Ja się zastanawiałam i zawsze, tak samo przyprawia mnie sama ta myśl o dziwne poczucie lęku i wręcz przerażenia(!). 
Jestem chyba zbyt egoistyczna by móc dostosować się do grupy obcych ludzi do tego stopnia, by dzielić z nimi mieszkanie czy nawet, o zgrozo, pokój. 
Z pewnością ma to swoje zalety, takie mieszkanie wspólne grupy studentów, jednakże ja jeszcze nie znalazłam takich z tych zalet, które przewyższały by wady.
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób z konieczności wybiera taki sposób wynajmu mieszkania, wystarczy zrozumieć to po przejrzeniu średnich cen za wynajem mieszkania w kilku miastach uniwersyteckich i wszystko staje się jasne. Dlatego też podziwiam tego rodzaju poświęcenie i umiejętność dostosowania się. 
Może i mnie kiedyś przyjdzie dojrzeć do tak dużej możliwości asymilacji z otoczeniem, ale na obecną chwilę wolę moją egoistyczną pozbawioną współlokatorów przestrzeń ;)

dodajdo.com

Świadome społeczeństwo trudniej kontrolować, czyli o wyższości Internetu jako źródla informacji


Prezydent Obama podobno obawia się, że blogi, prasa internetowa doprowadzą do dużego kryzysu, o ile nawet i nie do upadku tradycyjnej "papierowej" prasy.


Skąd jednak ten, według mnie, nieuzasadniony lęk przed tym? Nawet jeśli prasa papierowa miałaby stracić część czytelników na rzecz internetowych wydań gazet bądź też informacji publikowanych na blogach to tylko może przynieść dla Czytelników/Internautów większe korzyści. 


Ogrom informacji, jakie można znaleźć w Internecie, powszechność dostępu do nich sprawia, że każdy z czytelników może znaleźć odpowiadające jemu źródło informacji. Coraz powszechniejsze jest zjawisko ogromnej komercjalizacji dużych, czołowych informacyjnych portali w Polsce. I tutaj w ich miejsce, w odpowiedzi na zapotrzebowanie na rzetelny portal informacyjny pojawią się naprawdę godne polecenia witryny internetowe prezentujące niezależne komentarze publicystyczne czy informacje z kraju także na poziomie regionalnym.

Według mnie przyszłość jest właśnie w tego typu serwisach. Z pozoru wydawałoby się, że niszowych, ale tak naprawdę mających potencjał przyciągnąć prawdziwe grono stałych odwiedzających.
Dzięki dość już powszechnemu dostępowi do sieci internetowej zwiększyła się świadomość społeczeństwa - ludzie wymagają więcej, są bardziej krytyczni i poszukujący dobrych źródeł informacji, nie zadowalający się tylko prestiżem nazwy gazety.

Jestem pewna, że wielu z Was woli odwiedzać portale internetowe, z nastawieniem na te stosunkowo niedawno powstałe z grupą niezależnych dziennikarzy czy nawet samych Internautów tworzących portal i dostać ciekawe informacje, niż kupić jeden z dzienników z wybranymi już za nas "najważniejszymi" wiadomościami. 


Zaznaczę, że sama bardzo lubię mieć w dłoni prawdziwą, papierową książkę, gazetę, czasopismo. Problem polega jednak na tym, że o wiele większą korzyść daje mi szukanie informacji w internecie, znajdowanie wiadomości o wydarzeniach konkretnie dla mnie istotnych niż czytanie gazet papierowych z przesortowanymi już wiadomościami.

Obecnie najlepiej zainwestować w wydania elektroniczne najpopularniejszych dzienników i korzystać z serwisów informacyjnych tzw niszowych.
Powstanie wielu tematycznych serwisów doprowadza do tego, że społeczeństwo zdobywa za pomocą kilku kliknięć myszką specjalistyczną wiedzę niedostępną jeszcze kilka lat temu w tak łatwy i darmowy przede wszystkim sposób.
To z kolei sprawia, że stajemy się bardziej wyedukowani, zwiększa się nasza wiedza ogólna z często bardzo zamkniętych dziedzin życia. Wydedukowane społeczeństwo może podejmować rozważniejsze decyzje, wybierać mądrych polityków, nie być podatnym tak łatwo na slogany reklamowe czy polityczne. Wyedukowane społeczeństwo może za 5, 10, 15 lat samemu stworzyć ruch społeczne czy nawet polityczne które będą niosły ze sobą większe przesłanie i większy sens czy tylko zdobycie władzy i pieniędzy ze swoich egoistycznych pobudek. Wiemy więcej - możemy więcej. 


Czy jest więc czego się obawiać? Czy warto bać się wzrostu popularności wiadomości w Internecie i na blogach? Cóż, na pewno dużo ciężej mieć i sprawować kontrolę nad niezależnymi blogerami czy ogromną ilością serwisów internetowych niż na kilkudziesięcioma czołowymi wydaniami prasowymi... I tu pytanie - komu właśnie na tym zależy, kto ma interes w posiadaniu tej kontroli i czy nie jest to interes sprzeczny z interesami obywateli. Odpowiedź nasuwa się sama, czyż nie?
Korzystajmy więc z tego dobrodziejstwa Internetu i sięgajmy po niezależne opinie, informacje, komentarze.

dodajdo.com

Gimnazjum hit czy kit? Chyba gorzej być nie mogło...

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości i zastanawia się nad słusznością powołania w słynnej reformie szkolnictwa gimnazjów polecam "Galerianki". Tam w pigułce widzimy do czego prowadzi wysyłanie dzieciaków do nowej szkoły, w której to rzekomo są oni już dorośli. Jest nawet w tym filmie zdanie, w którym Milenia zwraca się do swojej koleżanki mniej więcej słowami "Ubierz się jakoś (w domyśle bardziej wyzywająco), nie jesteś już w podstawówce"... No tak, gimnazjaliści są przecież już tacy dorośli, nie są już w podstawówce więc w domyśle można im więcej, a może nawet i wypada, żeby robili więcej?


Stworzenie gimnazjów doprowadziło do wprowadzenia podziału nastolatków, którzy zamiast swoje wybuchy buntu i manifestowania dojrzałości manifestować w liceum zaczynają robić to właśnie w gimnazjach. 
W końcu skończyli już podstawówkę i nie są już dziećmi! Czyż nie? Dlaczego nikt nie pomyślał o tym psychologicznym aspekcie, gdy wpadł na świetny pomysł stworzenia gimnazjów? Gimnazjalistom wręcz jeszcze ciągle powtarza się frazę "nie jesteście już w podstawówce, zachowujcie się". 
Więc tak oto nasi gimnazjaliści zapamiętują sobie to bardzo dobrze - nie jesteśmy już w podstawówce, nie jesteśmy dziećmi możemy więcej. 

Co do samego programu nauczania na czym właściwie ma polegać dobro gimnazjów? 
Pierwsza klasa to powtarzanie podstawówki, w drugiej coś tam zaczynają robić nowego, a w trzeciej powtarzają materiał do egzaminu, czyli de facto znowu powtarzają podstawówkę i jeden roczek z gimnazjów. Jednym słowem 3 lata w plecy, 3 lata, w trakcie których Ci młodzi ludzie mogli spokojnie w podstawówce dalej zdobywać wiedzę, z tymi samymi nauczycielami i tymi samymi kolegami z klasy, wyrabiać swoje własne zdanie, poznawać nauczycieli, możne nawet znaleźć jakiegoś zaufanego, do którego będzie się potem przychodzić w odwiedziny nawet po studiach. 
Tak mogło być, jednak chęć stworzenia czegoś innego, lepszego, nowszego była silniejsza. Szkoda, bo nie sądziłam, że stać nas, jako naród na zabieranie naszej młodzieży tylu lat ich dojrzewania, w których zdobyć mogą najwięcej wiedzy. 
Gdyby zależało to ode mnie wprowadziła bym stary system 8+4. Nawet nauczyciele akademicy wypowiadają się, że z większą wiedzą przychodziła do nich, na studia, młodzież po tamtym systemie. 
Niestety pewnie coś w tym jest...

dodajdo.com

Być może jest to stereotypowe podejscie, być może generalizuję, ale chyba nigdy nikt mnie nie przekona do wyższosci prywatnych uczelni nad państowymi. Z pewnoscia duży wpływ na taką moją ocenę mają osoby reprezentujące przeciętnego studenta uczelni prywatnej, którzy niestety na uczelni państwowej nie poradziłby sobie już na pierwszym roku.


Przykro mi, że muszę to pisać jednak wiele moich znajomych, czy to ze szkoły czy dzieci moich rodziców poszły na uczelni prywatne, bo zwyczajnie chcieli mieć łatwiej, bezstresowo i z naciskiem na "płacę-wymagam". Uczelnie państwowe może i nie mają najlepszych budynków czy najlepiej wyposażonych pracowni, ale przynajmniej można mieć większą pewnosć, że dyplom takiej uczelni jest za umiejętnosci, a nie za płacone co miesiąc czesne.

Owszem, wydaję bardzo ostry osąd uczelniom prywatnym, pewnie też jest to stawianie w niekorzystnym świetle studentów takiej własnie uczelni, ale jest to zwyczajnie spowodowane moimi dotychczasowymi doświadczeniami. Trudno mieć dobre zdanie o uczelni, na której studiuje i na której całkiem dobrze idzie osobie o naprawdę średnim poziomie inteligencji, marnym zaparciu ale za to z ogromnym lenistwem. Niestety tacy są studenci studiów prywatnych, których ja znam lepiej lub gorzej. Być może nie jest to grupa reprezentatywna. Na studiach państwowych również oczywiście zdarzają się leserzy i to w dużych ilościach, ale są oni prędzej czy później w procesie studiów eliminowani przez nie dające się nagiąć procedury uczelni państwowych. 

Jak ocenić fakt, że wiele osób rezygnując ze studiów na państwowych uczelniach idzie następnie na prywatne studia i świetnie mu się tak wiedzie? Tak dobrze na niego wpływa wyremontowany budynek uczelni, że wiedza sama wchodzi mu do głowy? Nie, zwyczajnie jest łatwiej. Zwyczajnie te studia przypominają bardziej szkołę średnią niż studia.

Uczelnie prywatne jawią mi się jako maszyny produkujące magistrów. Miejsce, w którym student jest najważniejszy, bo z niego własnie żyje uczelnia, a najważniejszy nie jest pod kątem zapewnienia mu jak najwyższego poziomu wiedzy, ale pod kątem zatrzymania go na uczelni jak najdłużej.

Uczelnie prywatne sprawiły, że drastycznie obniżył się poziom tzw. elit intelektualnych. 20 lat temu zdobycie tytułu magistra coś znaczyło, teraz magistra się po prostu "robi", jest to jak wyrobienie prawa jazdy. Teraz każdy może mieć magistra, wystarczy by wybrał własnie uczelnię prywatną i z pewnoscią skończy studia i swój uprawniony papierek dostanie.
Tylko co to za magistrzy...?

dodajdo.com

Copyright © 2008 - Szelest Stron - is proudly powered by Blogger
Blogger Template