Powszechnie panuje pogląd, że pośpiech Dnia Wszystkich Świętych nie sprzyja refleksji.

Osobiście spotkałam się z dwiema postawami.


Cześć jest tak zaaferowana samym poczuciem obowiązku i jakiegoś przymusu, dla którego muszą umyć grób, muszą kupić tyle i tyle kwiatów i muszą być tyle i tyle razy na cmentarzu, że zapominają w nawale tych czynności o samym sensie Dnia Wszystkich Świętych. 
Górę tutaj bierze niestety czysta komercja, jaka została zrobiona z tego święta - znicz, kwiatek, wiązanka, do domu i wieczorem znowu znicz, kwiatek, wiązanka. 


Są też jednak przypadki, w których bardzo wyraźnie widać jak ten dzień wpływa na odwiedzających groby, szczególnie gdy spotka się na cmentarzu dawno nie widzianą rodzinę - zaczyna się wspominanie tych, którzy już od nas odeszli, czasem nawet łezka się w oku zakręci i wtedy naprawdę widać, że to święto ma głębszy sens. 




Pewnie więc biorąc pod uwagę ogół może być różnie. Bieg ze cmentarza na cmentarz u jednych może przyćmić ideę tego dnia i zdominuje go obowiązek zapalenia świeczek zamiast skupienia się na sensie ich zapalania.
Byłabym tutaj przeciwna jakiemukolwiek generalizowaniu i sprowadzaniu tematu do jednej przeważającej postawy Polaków 1. listopada.  


Generalnie jednak sam scenariusz Dnia Wszystkich Świętych jest zazwyczaj ten sam - zbliża się 1. listopada, wyruszamy na swoje groby. Niektórym z nas wystarczy krótki spacer, by znaleźć się w miejscu, gdzie będą wspominać tych, którzy odeszli. Inni będą musieli przejechać pół Polski, by przy miejscach pochówku swych bliskich się znaleźć. Niektórym towarzyszyć będzie pewna refleksja, zastanowienie nad życiem i jego sensem, nad śmiercią, niektórzy skupią się na pośpiesznych "objechaniu" wszystkich cmentarzy, na których spoczywają ich bliscy.


Być może właśnie to spowoduje, że jadąc w w tej zadumie, pośpiechu, rostargnieniu, w tym zamyśleniu popełnimy jakiś błąd.
Zrobimy jakiś manerw za szybko, za wolno, zapatrzymy się lub wyprzedzimy w niedozwolonym miejscu... Wtedy pozostanie po nas już tylko przydrożny krzyż, przypominający pozostałym jak kruche jest życie.

Memento mori

O tym, że śmierć jest bezlitosna, zaskakująca i nieprzekupna wiemy doskonale. Jak jednak nazwać tą, która przychodzi po nas w Święto Zmarłych? Ironiczna, złośliwa, gardząca naszymi rytuałami wspominania tych, których już zabrała.... Tak, jakby chciała jasno dać do zrozumienia nam wszystkim, że my też umrzemy, będziemy na miejscu tych którzych wspominamy. A stać może się to w każej chwili, nie ma żadnej taryfy ulgowej.

Może więc lepiej zastanowić się czy Polacy nie za bardzo własnie pogrążają się w zadumie. Bądź czy nie przemawia w nich zbyt mocno poczucie obowiązku odwiedzenia wszystkich grobów swojej rodziny jednego dnia doprowadzając do tego, że czasem zapominają na drodze o rozsądku. 

Uważajmy więc 1. listopada szczególnie na drogach, niezależnie od tego jak bardzo będzie nam się śpieszyć pomyślmy o tych, którzy odeszli, o tym jak łatwo czasem jest stracić życie i zdejmijmy nogę z gazu. 


A czym dla Was jest Dzień Wszystkich Świętych? Obowiązkiem czy dniem, w którym skupiamy swoje myśli na tych, którzy odeszli?

dodajdo.com

Spotykają się, zakochują, zaczynają planować wspólne życie. Przez kilka pierwszych miesięcy, a nawet lat rzeczywiście jest jak w bajce, a czasem już od początku coś szwankuje. W pewnym momencie ich wspólnego życia przychodzi do tej najtrudniejszej decyzji - pora się rozstać. 


Wiadomo, że rozwód bardzo silnie odbija się  na osobach najbardziej zainteresowanych, czyli tych właśnie rozwodzących się. Nie zapominajmy jednak o tym, że do związku, małżeństwa dwojga ludzi zaangażowana została ich rodzina, znajomi i przyjaciele. Przy rozwodzie zostaje zniszczony nie tylko więc związek tych dwojga ludzi, ale cała nić stworzonych przez nich znajomości, przyjaźni. 

Czy jest to czynnik, który powinien powstrzymać osoby rozwodzące się od podjęcia ostatecznej decyzji? 
Z pewnością nie, to oni musieliby żyć w związku, który im nie odpowiada, nie ich rodzina czy przyjaciele. Warto jednak zastanowić się głębiej na tym problemem, być może nawet spróbować wspólnie ze współmałżonkiem ustalić zasady, które sprawią, że nasze dotychczasowe przyjaźnie nie skończą się wraz z decyzją o rozwodzie. Nie jest to łatwe i wymaga dużej dojrzałości od byłych małżonków, chęci rozstania się w zgodzie i nie nagabywania na swoją stronę dotychczasowych wspólnych przyjaciół. 

Konieczna jest tutaj również odpowiednia postawa samych przyjaciół i rodziny, jeśli przyjaźń jest wieloletnia nie warto jej niszczyć przez wtrącanie się w rozwód swoich przyjaciół. Rozwód jest z pewnością ciężkim przeżyciem zarówno dla samych rozwodzących się, rzutuje też na ich otoczenie. 
Pewnie dlatego poza rozpadem małżeństwa dochodzi często do zerwania wielu przyjaźni czy znajomości. Nie tylko dla rozwodników jest to stres, ich otoczenie często nie wie jak odnaleźć się w tej sytuacji i często wynikają z tego niestety same problemy. 

Nie ulegajmy więc korcącej nas potrzebie opowiedzenia się za jedną ze stron, po prostu bądźmy przy naszych przyjaciołach i jeśli już mamy się do czegokolwiek wtrącać to najlepiej chyba zadbać, żeby z małżeństwa, które się rozpadło mogła narodzić się przyjaźń. 
Życie pokazuje, że w pewnych sytuacjach jest to możliwe. Wystarczy tylko chcieć.


dodajdo.com

Podziwiam współlokatorów...

...poważnie!

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest dzielić mieszkanie, pokój z obcymi osobami. 
Ja się zastanawiałam i zawsze, tak samo przyprawia mnie sama ta myśl o dziwne poczucie lęku i wręcz przerażenia(!). 
Jestem chyba zbyt egoistyczna by móc dostosować się do grupy obcych ludzi do tego stopnia, by dzielić z nimi mieszkanie czy nawet, o zgrozo, pokój. 
Z pewnością ma to swoje zalety, takie mieszkanie wspólne grupy studentów, jednakże ja jeszcze nie znalazłam takich z tych zalet, które przewyższały by wady.
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób z konieczności wybiera taki sposób wynajmu mieszkania, wystarczy zrozumieć to po przejrzeniu średnich cen za wynajem mieszkania w kilku miastach uniwersyteckich i wszystko staje się jasne. Dlatego też podziwiam tego rodzaju poświęcenie i umiejętność dostosowania się. 
Może i mnie kiedyś przyjdzie dojrzeć do tak dużej możliwości asymilacji z otoczeniem, ale na obecną chwilę wolę moją egoistyczną pozbawioną współlokatorów przestrzeń ;)

dodajdo.com

Świadome społeczeństwo trudniej kontrolować, czyli o wyższości Internetu jako źródla informacji


Prezydent Obama podobno obawia się, że blogi, prasa internetowa doprowadzą do dużego kryzysu, o ile nawet i nie do upadku tradycyjnej "papierowej" prasy.


Skąd jednak ten, według mnie, nieuzasadniony lęk przed tym? Nawet jeśli prasa papierowa miałaby stracić część czytelników na rzecz internetowych wydań gazet bądź też informacji publikowanych na blogach to tylko może przynieść dla Czytelników/Internautów większe korzyści. 


Ogrom informacji, jakie można znaleźć w Internecie, powszechność dostępu do nich sprawia, że każdy z czytelników może znaleźć odpowiadające jemu źródło informacji. Coraz powszechniejsze jest zjawisko ogromnej komercjalizacji dużych, czołowych informacyjnych portali w Polsce. I tutaj w ich miejsce, w odpowiedzi na zapotrzebowanie na rzetelny portal informacyjny pojawią się naprawdę godne polecenia witryny internetowe prezentujące niezależne komentarze publicystyczne czy informacje z kraju także na poziomie regionalnym.

Według mnie przyszłość jest właśnie w tego typu serwisach. Z pozoru wydawałoby się, że niszowych, ale tak naprawdę mających potencjał przyciągnąć prawdziwe grono stałych odwiedzających.
Dzięki dość już powszechnemu dostępowi do sieci internetowej zwiększyła się świadomość społeczeństwa - ludzie wymagają więcej, są bardziej krytyczni i poszukujący dobrych źródeł informacji, nie zadowalający się tylko prestiżem nazwy gazety.

Jestem pewna, że wielu z Was woli odwiedzać portale internetowe, z nastawieniem na te stosunkowo niedawno powstałe z grupą niezależnych dziennikarzy czy nawet samych Internautów tworzących portal i dostać ciekawe informacje, niż kupić jeden z dzienników z wybranymi już za nas "najważniejszymi" wiadomościami. 


Zaznaczę, że sama bardzo lubię mieć w dłoni prawdziwą, papierową książkę, gazetę, czasopismo. Problem polega jednak na tym, że o wiele większą korzyść daje mi szukanie informacji w internecie, znajdowanie wiadomości o wydarzeniach konkretnie dla mnie istotnych niż czytanie gazet papierowych z przesortowanymi już wiadomościami.

Obecnie najlepiej zainwestować w wydania elektroniczne najpopularniejszych dzienników i korzystać z serwisów informacyjnych tzw niszowych.
Powstanie wielu tematycznych serwisów doprowadza do tego, że społeczeństwo zdobywa za pomocą kilku kliknięć myszką specjalistyczną wiedzę niedostępną jeszcze kilka lat temu w tak łatwy i darmowy przede wszystkim sposób.
To z kolei sprawia, że stajemy się bardziej wyedukowani, zwiększa się nasza wiedza ogólna z często bardzo zamkniętych dziedzin życia. Wydedukowane społeczeństwo może podejmować rozważniejsze decyzje, wybierać mądrych polityków, nie być podatnym tak łatwo na slogany reklamowe czy polityczne. Wyedukowane społeczeństwo może za 5, 10, 15 lat samemu stworzyć ruch społeczne czy nawet polityczne które będą niosły ze sobą większe przesłanie i większy sens czy tylko zdobycie władzy i pieniędzy ze swoich egoistycznych pobudek. Wiemy więcej - możemy więcej. 


Czy jest więc czego się obawiać? Czy warto bać się wzrostu popularności wiadomości w Internecie i na blogach? Cóż, na pewno dużo ciężej mieć i sprawować kontrolę nad niezależnymi blogerami czy ogromną ilością serwisów internetowych niż na kilkudziesięcioma czołowymi wydaniami prasowymi... I tu pytanie - komu właśnie na tym zależy, kto ma interes w posiadaniu tej kontroli i czy nie jest to interes sprzeczny z interesami obywateli. Odpowiedź nasuwa się sama, czyż nie?
Korzystajmy więc z tego dobrodziejstwa Internetu i sięgajmy po niezależne opinie, informacje, komentarze.

dodajdo.com

Gimnazjum hit czy kit? Chyba gorzej być nie mogło...

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości i zastanawia się nad słusznością powołania w słynnej reformie szkolnictwa gimnazjów polecam "Galerianki". Tam w pigułce widzimy do czego prowadzi wysyłanie dzieciaków do nowej szkoły, w której to rzekomo są oni już dorośli. Jest nawet w tym filmie zdanie, w którym Milenia zwraca się do swojej koleżanki mniej więcej słowami "Ubierz się jakoś (w domyśle bardziej wyzywająco), nie jesteś już w podstawówce"... No tak, gimnazjaliści są przecież już tacy dorośli, nie są już w podstawówce więc w domyśle można im więcej, a może nawet i wypada, żeby robili więcej?


Stworzenie gimnazjów doprowadziło do wprowadzenia podziału nastolatków, którzy zamiast swoje wybuchy buntu i manifestowania dojrzałości manifestować w liceum zaczynają robić to właśnie w gimnazjach. 
W końcu skończyli już podstawówkę i nie są już dziećmi! Czyż nie? Dlaczego nikt nie pomyślał o tym psychologicznym aspekcie, gdy wpadł na świetny pomysł stworzenia gimnazjów? Gimnazjalistom wręcz jeszcze ciągle powtarza się frazę "nie jesteście już w podstawówce, zachowujcie się". 
Więc tak oto nasi gimnazjaliści zapamiętują sobie to bardzo dobrze - nie jesteśmy już w podstawówce, nie jesteśmy dziećmi możemy więcej. 

Co do samego programu nauczania na czym właściwie ma polegać dobro gimnazjów? 
Pierwsza klasa to powtarzanie podstawówki, w drugiej coś tam zaczynają robić nowego, a w trzeciej powtarzają materiał do egzaminu, czyli de facto znowu powtarzają podstawówkę i jeden roczek z gimnazjów. Jednym słowem 3 lata w plecy, 3 lata, w trakcie których Ci młodzi ludzie mogli spokojnie w podstawówce dalej zdobywać wiedzę, z tymi samymi nauczycielami i tymi samymi kolegami z klasy, wyrabiać swoje własne zdanie, poznawać nauczycieli, możne nawet znaleźć jakiegoś zaufanego, do którego będzie się potem przychodzić w odwiedziny nawet po studiach. 
Tak mogło być, jednak chęć stworzenia czegoś innego, lepszego, nowszego była silniejsza. Szkoda, bo nie sądziłam, że stać nas, jako naród na zabieranie naszej młodzieży tylu lat ich dojrzewania, w których zdobyć mogą najwięcej wiedzy. 
Gdyby zależało to ode mnie wprowadziła bym stary system 8+4. Nawet nauczyciele akademicy wypowiadają się, że z większą wiedzą przychodziła do nich, na studia, młodzież po tamtym systemie. 
Niestety pewnie coś w tym jest...

dodajdo.com

Copyright © 2008 - Szelest Stron - is proudly powered by Blogger
Blogger Template